xfire: cheos01 Helped: 4 times Age: 44 Joined: 04 Mar 2007 Posts: 6959 Piwa: 53/122
Posted: 2011-11-24, 22:36 Kronika Dyplo 7
Była piękna, zimowa noc. Darek leżał na tarasowej sofie swojej posesji podziwiając gwiazdy i marząc o wielkich, dalekich wyprawach, podboju świata i innych takich młodzieńczych fantazjach.
Nagle błogi nastrój rozmyślań przerwał świst. Darek nie mógł się poruszyć z przerażenia, w jego kierunku z dużą prędkością poruszał się obiekt w kształcie kuli. Oniemiały młodzieniec leżał w bezruchu a kula zbliżyła się dosłownie na wyciągnięcie ręki i gwałtownie zatrzymała.
„Czy ty jesteś Dariusz” ? – z wnętrza kuli dobiegł metaliczny głos.
„Jestem Darek, znaczy sąsiedzi mówią na mnie Dariusz” – odpowiedział niepewnie Darek.
„Czyli jesteś pierwszym Dariuszem jakiego spotkałem” – odpowiedział głos, „Dariuszu I” zapraszam.
Z kuli błysnęło oślepiające światło. Darkowi zakręciło się w głowie, wydało mu się, że upada tylko jak skoro leżał na sofie.
Wzrok powoli wracał. Darek przetarł kilkakrotnie oczy myśląc, że śni. Posesja, sofa i cała okolica gdzieś zniknęła. Dookoła jak wzrokiem sięgnąć lodowa pustynia. Pod nogami leżały futra, a na nich hełm niczym z legend o wikingach.
Niewiele myśląc Darek nałożył futra, wszak nie była to lekka Warszawska zima z czterema stopniami na plusie. Siarczysty mróz zdążył oszronić jego twarz a ręce powoli zaczęły kostnieć.
„Ruszaj Dariuszu I, przed tobą jest cel twej podróży” – usłyszał ten sam, tajemniczy i metaliczny głos.
Perspektywa pozostania na środku tego pustkowia i zamarznięcia nie uśmiechała się Darkowi także bez słowa ruszył przed siebie. Po kilkudziesięciu minutach wędrówki na horyzoncie zaczęła majaczyć jakaś osada. Gdy zbliżył się do niej grupka ludzi wybiegła mu na powitanie.
„Dariuszu, Dariuszu” – krzyczeli, „tyle żeśmy się na ciebie naczekali” – zaczęli poklepywać go po ramieniu.
„Kim wy jesteście i co ja tu robię!” – wyksztusił Darek.
„Ja jestem Pan Piotr” – powiedział najbardziej żwawy jegomość z tłumu, a są Wilhelm Pieniążek …..
„No, ale co ja tu robię!” – krzyknął Darek
„A już pokazujemy” – powiedział Pan Piotr, po czym poprowadził Darka do jakiejś jaskini.
„Widzisz Dariuszu tutaj jest taka kula” – wskazał kulę leżącą na kamiennym piedestale identyczną o ile nie tą samą, jaka porwała Darka.
„Połóż ręce na kulę i wszystko zrozumiesz”
Darek niepewnie położył ręce na kuli, świat zawirował a Darek oniemiał. Poczuł się jak nadludzka istota z tysiącem oczu w różnych rejonach świata. Jednym gestem czy myślą zamieniał lądy w oceany, nawadniał pustynie, przywoływał zwierzęta, sadził lasy, karczował dżunglę.
„Udało się, udało, to ten Dariusz, Dariusz Pierwszy” – słyszał podniecone głosy osobników z jaskini – „udało mu się ożywić świat, nasz świat Dyplo 7”.
Darek swoim tysiącem oczu przyglądał się swojemu tworowi i zauważył człekokształtne istoty odziane w futra. Jedne radośnie machały kijami przypominającymi maczugi, inne taszczyły jakieś tobołki, jeszcze inne pogwizdywały wymachując drewnianymi łopatami. Byli porozrzucani po całym świecie, jedni żółci, inni biali, jeszcze inni czarni no i czerwonych też nie zabrakło.
Istoty zaczęły budować jakieś osady, na początku nieśmiało szukając odpowiedniego miejsca.
W myślach Darka pojawiło się „Kronika Dyplo 7” i zaraz po tym usłyszał historyjki od niektórych osadników: jedna była o zemście jakiegoś Faraona a inna o jakimś chłopcu z Francji.
„A co mi tam” pomyślał Darek – „Skoro ludy te lgną do złota jak widać bardzo, ale to bardzo to nagrodzę tych bajkopisarzy pięcioma złotymi monetami dla każdego. Skoro umili mi czas ”.
A reszty dowiecie się już niebawem.
_________________ Życie to bajka, tylko Dżina ciężko znaleźć.
Last edited by cheos on 2011-12-06, 19:58; edited 3 times in total
Helped: 9 times Age: 36 Joined: 24 Feb 2008 Posts: 10005 Piwa: 51/22 Location: Poznań
Posted: 2011-11-30, 11:00
ZEMSTA FARAONA
część I - „PRZEBUDZENIE”
Ciemność… Cisza… Sucho… Budzi się, czuje, że leży w jakichś szmatach, coś twardego pod ciałem, może kamień? Po chwili, gdy wzrok już przyzwyczaja się do ciemności budzi się także uśpiony lęk – gdzie ja jestem? Co oni mi zrobili?
A tak już pamiętam. Zabili. Pokonali. Ograbili.
Dziękuje wielki Ozyrysie za tą drugą szansę. Nie zawiodę! Niech ja ich tylko znajdę! Niech dostanę w swoje łapki a po tysiąc tysięcy kroć spłacę swój dług!
No tak. Tylko nic nie pamiętam. Kim byłem? Kto mnie pokonał?
Przebłysk, ulotne wspomnienie a może dotyk samego Pana Śmierci…
Ach tak. Jakieś dziwne ludy, których nazw wymówienie aż język wykrzywia – Sumerowie i Inkowie. Tak, niech ja ich tylko dopadnę! Niech dorwę ich w swoje łapki. A spełni się proroctwo z jakim na świat przybyłem. Słowa te w jego mózgu świecą niby ognistą czcionką wypisane:
Chmura…złoto…przepaść i skała…trawa…dom…woda…cegła…Patrzysz gdy widzisz? Zobaczysz jak drzewo? Dlaczego? Powiedz dzban gdzie mgła. Okno pojedzie. I biegnie jak złoto krawędzi patrz chmury. Obcy w tym kraju nie wie gdzie widzi. Tropem złota i chmury za tobą się ciągnie goniący czas. Pożera uczucie ta która nie żyje, a żywy spoczywa głęboko w otchłani spotkać będziesz miał jego ozdobą mu rany. Pierwsi nie żyją, co śladem zdążają ci drudzy inaczej gdy spłonie chaty słowem sprawione. Zobacz, czy widzisz inną twarz końca? Niejeden go widział. Ze skały co widać pola i lasy nad wojskiem się złoto i chmury zbiera na deszcz.. Dymy nad polem i odgłos rozdarty, nie każdy co mówi podąża za bogiem i takim był ten którego widzieli zobaczą i byli. To wino jak rzeka czerwona i ciemna albo złote błyskawice co oko przyciąga czy wiesz już? Dlaczego? Pytasz czy nie wiesz? Odchodząc nie sprawdzaj czy oko nad górą…
Zaraz czy to sarkofag, grobowiec… Tak, tak powinno być.
Tajemnicza postać porusza zesztywniałymi rękoma, odsuwa pokrywę. Mimo ciemności widzi jednak dobrze.
Szuka wyjścia. Krąży po kamiennym labiryncie, wszechogarniającą ciszę zakłóca tylko szuranie materiału, zduszone jęki obolałej postaci, chrobot robactwa… Towarzyszą mu jeno milczący strażnicy.
W końcu znajduje wyjście, po ilu to dniach tułaczki? A może latach? Nie potrzebuje ni strawy, ni napitku? Kim się stał dawny władca?
Otwiera grobowiec, słońce… oślepł… nic nie widzi…
Wrzaski. Krzyki. Panika.
Ratunku, bogowie ratujcie. Zmarli wracają. Potwór. Uciekajcie ludzie, potwór wyszedł z dawnego grobowca. Uciekajcie. Ratujcie się!!!
Oczy przywykły do słońca. Widać uciekających wieśniaków. Ale czego się boją? Spogląda na siebie…
MUMIA
_________________ - Dlaczego Poniatowski przeniósł stolicę do Warszawy?
- Bo chciał oddychać wiejskim powietrzem.
Last edited by Centurion on 2011-12-01, 14:17; edited 5 times in total
xfire: czajmen Helped: 2 times Age: 36 Joined: 16 Sep 2010 Posts: 1534 Piwa: 20/39 Location: Kraków
Posted: 2011-12-01, 18:48
Pewnego chłodnego i deszczowego grudnioweg dnia, tuż po zakończonej kolacji pewna rodzina usiadała przez kominkiem. Dwoje małych dzieci poprosiło swojego dziadka o opowiedzeniu historii jakich to dziadek znał wiele. Dziadek po dłuższym zastanowieniu postanowił opowiedzieć o narodzinach Francji, ich narodzie.
Moje drogie dzieci, wszystko zaczeło się bardzo bardzo dawno temu, w czasach kiedy na Ziemi chodziło nie wiele ludzi, a za to było dużo dzikich i wrogi zwierząt. Czasach o których wszyscy zapomnieli, o których pamiętają nieliczni. Opowiem to co wiem od mojego dziadka, a on wie od swojego dziadka. Tak samo wy będziecie kiedyś opowiadać waszym dzieciom i wnukom. Opowiem wam o historii naszego rodu. Szykujcie się wygodnie, bo czas zacząć.
Herb Francji
- A więc jak już mówiłem, wszystko zaczeło się bardzo bardzo dawno temu. Ludzie nie mieszkali wtedy w miłych i ciepłych domach. Ludzi wędrowali i szukali jedzenia. A wiecie czym się żywili?
- Nie dziadku, opowiedz nam?
- Dzieci moje, w tym czasie nasi przodkowie jedli różne dzikie rosnące rośliny. Z czasem nauczyli się je uprawiać. Te rośliny jemy do dziś. To ryż, kukurydza, różne zboża a także owoce. Nasi przodkowie umieli także wyznaczać i budować różne szlaki, które pozwalały się im poruszać szybciej i bezpieczniej, a także umieli odnajdywać miejsca występowania najsmakowitrzych owoców. Wiecie jak nazywały się te drogi?
- Dziadku oczywiście, że wiemy, to były drogi. A powiedz nam z czego były one zrobione? Były tak samie jak teraz?
- Z czego były zrobione? Hmm, niech sobie przypomnę... W tamtym czasie, na samym naszym początku drogi nie były wykonane z niczego. To znaczy były wyznaczone ścieżki w lasach, oraz na polach i równinach, gdzie wszelkie przeszkody, jak drzewa, kamienie, doły i rowy były usuwane. Do tego trawy były tak wydeptane, że nie przeszkadzały w podróżach. Z czasem, kiedy nauczyliśmy się obrabiać kamienie - drogi były pokrywane kamieniem, który zwłaszcza przy deszczu powodował, że na drodzenie nie robiły się żadne kałuże, ani dziury. Ale to było później. Na początku drogi wyglądały jak na tym obrazie.
Tak jak mówiłem - z czasem udało nam się na tyle opanować coś, co dziś nazywamy rolnictwem i uprawą rośliń, a także nasi przodkowie trafili na urodzajne ziemie, na których plony były bardzo obfite. W tym momencie postanowili się osiedlić na stałe. Do tego momentu wędrowali setki kilometrów i jak powiadają obecnie uczeni wędrowali z dalekiego południa, gdzie nikt nie słyszał o zimach, chłodzie i śniegu. W tem czas w rejonie wiele innych plemion się osiedliło. Wiele nacji powstało o nich opowiem wam przy innej okazji. Byli z każdej strony - z południa, północy, wschodu i zachodzie. Czasem odzieleni byliśmy przez morze, a czasem przez góry, rzeki i lasy. Naszą pierwszą osadą był Perysopolis, on też stał się siedziną naszego pierwszego i najwspanialszego władcy Wielkiego Filozofa - Peryklesa.
Perykles w zbroi
A wiecie skąd taka nazwa osady?
- Dziadku to wie każde dziecko - od imienia Peryklesa, ojca i założyciela Francji.
- Tak dzieci, macie racje. Z czasem zostały utworzone dwie kolejne osady, które pozwalały rozszerzyć kontrolowany teren, a także pozyskiwać teren pod uprawę naszych roślin.
To były czasy brutalnej siły i walki o przetrwanie. Walki z innymi plemionami, a także z różnymi barbażyńskimi i dzikimi ludzmi, którzy umieli tylko grabić, palić i zabijać.
Ale o tym opowiem wam jutro, bo dziś jest już późna pora - pora iść spać. Inaczej wasi rodzice będą na mnie źli.
- Ależ dziadku, chcemy o tym usłyszeć. Prosimy cię dziadku. Prosimy.
- Dzieci, słyszeliście dziadka - marsz umyć zęby i do łóżek. Jutro dziadek będzie kontynuować. - powiedziała mama.
cdn
_________________ Carpe diem
Last edited by czajmen on 2011-12-02, 06:44; edited 1 time in total
xfire: bombel79 Helped: 12 times Age: 39 Joined: 12 Apr 2006 Posts: 10514 Piwa: 64/4 Location: Raj na ziemi
Posted: 2011-12-06, 22:21
Dawno temu, za gorami, za lasami, w spokojnej wiosce zylo sobie dwoch braci... na jednego wolali Piotrus... ale on tego nie lubil... wolal gdy zwracano sie do niego Pan Piotr... kochane z niego bylo pachole, wierzyl wszystim, chcoal naprawiac swiat i w ogole dbal o dobro saisadow... ale pewnego dnia, gdy sobie spokojnie filozofowal, przyszlo 5 zbirow i zamkneli go w jaskini...
oj, to sie niespodobalo jego bratu, na ktorego wolano Ghandek... a ze Ghandek to byl zabijaka, to kazal na siebie wolac Krwawy Ghandek... oj, bardzo krwawy... raz tak sie wkurzyl na jednego starego misiaka, ze jak mu jednoCentowke wsadzil tak gleboko, to temten bodki puscil..
a najlepsze bylo w Ghandku to, ze... no wiecie... mial smoki!
PS
a ta wioska, to sie nazywala Smokowice Male, ale Ghandek wolal zeby je Draachenlandem nazywali... ale jakos sie nie przyjelo...
_________________ "W świecie wariatów, to normalny jest świrem."
xfire: ldeska Helped: 34 times Age: 42 Joined: 29 Mar 2006 Posts: 23442 Piwa: 21/1 Location: Warszawa
Posted: 2011-12-07, 15:36
Zapiski Niepewnego
Siwe łby wojskowych lekarzy kiwały ze spokojnym przeświadczeniem że potrafią dobrze kłamać. Widać było że nie umieją.
- Zobaczysz szeregowy że ta hibernacja to jak krótka drzemka po obiedzie.
- Ani się obejrzysz a już otworzysz oczy a my będziemy cię witać jak bohatera!
Okazało się że nie tylko kłamać nie umieli. Z hibernacją to jeszcze im wyszło ale z wybudzaniem...
Minęło kilka lat. A może więcej.
Szabrownicy szukali w opuszczonych halach łupów - zainteresowała ich niby-trumna z migającymi światełkami ukryta w zapomnianym magazynie. Niestety byli za głupi żeby nacisnąć przycisk "OPEN" więc tylko potłukli w nią łomami wydając odgłosy orangutanów a jak to nie pomogło to wypchnęli za okno ku uciesze gawiedzi. Świat za oknem nie wyglądał bowiem za ładnie - chmary ludzi w łachmanach, wszędobylskie śmieci i szczury były typowym obrazkiem w tych czasach.
Kapsuła zjechała po śmieciach jak z górki i uderzając wydała głuchy odgłos. Światełka zamrugały a wyświetlacz na kapsule wyświetlił "Rozmrażanie rozpoczęte".
Dwa głosy po angielsku dziwiły się.
- Zobacz, nie ma identyfikatora.
- Jak to nie ma? Każdemu drukują jak się rodzi!
- No nie ma przecież, dawaj bierzemy go do automatu identyfikującego.
Złapali brutalnie Niepewnego za ramiona i ściągnęli ze sterty śmieci. Na stercie śmieci pozostała otwarta kapsuła hibernacyjna.
Dwóch policjantów przytargało półprzytomnego faceta w mokrym mundurze do radiowozu, zawieźli pod komisariat i zaciągnęli go pod stojącą tam maszynę identyfikującą która odezwała się po angielsku:
- PROCEDURE UTOŻSAMIANIA ROZPOCZĘTA. NOWY REKORD W BAZIE DANYCH. PROSZĘ PODAĆ NAZWISKO I IMIĘ.
Facet w mundurze słaniał się na nogach więc policjant potraktował go elektrowstrząsem. To pomogło trochę rozjaśnić umysł. Rozejrzał się nierozumiejącym wzrokiem i powiedział łamaną angielszczyzną:
- I'm not sure... - chciał jeszcze dodać że nie jest pewny czy nie zaszła pomyłka ale automat przeszedł do kolejnego kroku swojego algorytmu
- PROSZĘ POTWIERDZIĆ: NAZWISKO: SURE, IMIĘ: NOT.
- Nie, ja tylko... - policjant podniósł paralizator - OK, OK, potwierdzam!
- SURE, NOT - PROSZĘ NIE RUSZAĆ RĘKĄ - automat i tak trzymał ją w żelaznym uścisku chwytaków, trochę zabolało i nasz bohater Sure,Not po wyjęciu ramienia stwierdził że ma wytatuowany kod paskowy.
- Ci od teorii spiskowych mieli rację, do czego to doszło - pomyślał sobie Sure,Not czyli Niepewny. A na głos zapytał po angielsku:
- Gdzie ja jestem?
xfire: bodek01 Helped: 7 times Age: 42 Joined: 10 Oct 2006 Posts: 4963 Piwa: 97/1 Location: Łódź
Posted: 2011-12-07, 16:33
Przez góry i lasy wędrowała grupa mnichów i zakonników.
Serca ich przepełnione były wiarą , miłością i bojaźnią Bożą.
Szukali swojego miejsca na tej ziemi, miejsca gdzie mogliby założyć siedzibę swojego zakonu.
"Ordo fratrum domus hospitalis Sanctae Mariae Theutonicorum in Jerusalem"
Pradawna przepowiednia mówiła im że święte miejsce wskaże im Pan swoim cudownym znakiem.
Bracia zakonni szukali więc jakiegoś krzewu gorejącego, albo jakiejś góry z kamiennymi tablicami..
jedak to co ujrzeli przeszło ich najśmielsze oczekiwania
Wędrowali wzdłuż brzegu wielkiej rzeki i ta rzeka nagle na środku równiny po prostu znikała
Nie wpadała do jeziora ani do morza ani do innej rzeki tylko dosłownie rozpływała się powietrzu
Od razu wiedzieli że to nie może być przypadek, że to jest właśnie ten oczekiwany znak którego szukali
Postanowili osiedlić się w tym świętym miejscu i tam założyć swoją siedzibę. Tak powstał
Zakon Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie
xfire: bombel79 Helped: 12 times Age: 39 Joined: 12 Apr 2006 Posts: 10514 Piwa: 64/4 Location: Raj na ziemi
Posted: 2011-12-07, 20:06
i Draachenstadt zostało załozone... i bylo ono pieknym, pustynnym pomnikiem smoczej doskonalosci... zbudowane na skale i ze skaly czerpiace to co najlepsze... zloto, miedz oraz miedz... smoczy niewolnicy ochoczo rzucili sie do pracy... zeby nie byc rzuconym na pozarcie...
a tymczasem mysliwi wyruszyli na poszukiwanie zwierz.... na poszuiwanie sasiadow
_________________ "W świecie wariatów, to normalny jest świrem."
Age: 35 Joined: 05 Jun 2006 Posts: 6095 Piwa: 134/18 Location: UE, Polska, Kraków
Posted: 2011-12-08, 03:04
Szkoła podstawowa. Lekcja historii. W dwuosobowych ławkach siedzą dzieci. Wszystkie do siebie podobne, chociaż każde trochę inne. Widać że modyfikowane jeszcze przed 6 tygodniem tek-ciąży. Do klasy wchodzi nauczycielka. Wyjątkowo sztywna rura.
- Dzień dobry dzieci.
- Dzziieeeń..ń.. doobry..bryy... Pannnno..o..o Fenc...enc. cc - odpowiedziały chórem dzieci.
- Jeszcze raz! Równo!
- DzieńdobryPannoFenc!
- Dobrze. Dziś moje drogie robaczki będziemy powtarzać wiedzę o powstaniu Wszechraichimperium Kartagińskiego. Ponieważ zbliżają się urodziny Wodza, wiedzę będziemy utrwalać równocześnie ćwicząc skandowanie.
Dzieci przyjęły tą radosną nowinę ze stoickim spokojem. Mózgi też zmodyfikowano. Każdy w Imperium wie, że dzieci uwielbiają skandować. Dyscyplina jednak wymaga powagi.
- BACZNOŚĆ!
Szur krzeseł, stukot obcasów. Dzieci stoją prosto i równo.
- Do skandowania! Uwaga! Zaczynamy! Kto założył Wszechraichimperium Kartagińskie?
- Mehmed II Protoplasta, syn Mehmeda..a I..ego Wędrowca..ca!
- Równiej, równiej! Wódz dostanie padaczki jak będziecie tak klekotać! Chcecie przyprawić wodza o apopleksję?
- Nie chcemy! Wódz jest naszym Ojcem!
- Dobrze! Kiedy powstało pierwsze miasto - Stolyca?
- 3960BC! 3960BC! - grzmiały dzieci.
- Gdzie założył miasta?
- Na Równinie Cześci, nad Rzeką Chwałą!
- Cześć i Chwała Wodzowi! Hail!
- Cześć i Chwała Wodzowi na wieki! Ave! Ave! Hail!
- Pięknie! Wódz będzie dumny. Chcecie aby Wódz był z was dumny!
- Chcemy! - niektórym dzieciom z podniecenia drgały kąciki ust. Pojawiły się pierwsze rumieńce. Nie wynaleziono jeszcze modyfikacji, która w 100% pozwalała by przeżywać uwielbienie dla Wodza bez emocji.
- Idziemy dalej. Dlaczego Stolyca nie powstała wcześniej?
- Mądry Mehmed rozzzppppupuścił zwiad!
- Raz, dwa, trzy, cztery... Równo, w rytmie. Używamy tchawicy!
- MądryMehmedRozpuściłZwiad!
- Dobrze. Idziemy dalej. Początek Pierwszej Ery...
40 minut później.
- Dobrze. Ostatnie pytanie. Jak zakończyły się rządy Mehmeda II?
- Zwycięstwem! Zwycięstwem! Zwycięstwem!
- Bardzo dobrze. Wystarczy już historii. Zgrzałam się lekko. Wiecie kochaneczki jak lubię historię.
- Wiemy Panno Fenc.
- Cieszy mnie to. Na zakończenie chwalmy Wodza i jego długi żywot. Które urodziny będzie obchodził Wódz?
- STO! CZTERDZIESTE! PIĄTE!
- Chwała Wodzowi!
- Cześć i Chwała Wodzowi Rihiterowi!
- Czy Wódz Rihiter kocha swoje dzieci?
- Kocha! Kocha bardzo!
- Dlaczego je kocha!
- Bo wszystkie dzieci jego są!
- Tak. Wszystkie dzieci jego są! Zgadza się! Dlatego kim jest Wódz dla dzieci?
- Ojcem i Dobrym Wujkiem!
- Cześć i Chwała Wujkowi Rihiterowi! Hail!
- Cześć i Chwała Wujkowi na wieki! Ave! Ave! Hail!
- Pięknie dzieci! Pięknie! Ale starczy już. Kończymy lekcję.
- Dziękujemy! Dziękujemy!
- No już już. Wystarczy... a teraz w ramach ćwiczeń fizycznych marsz na zewnątrz, bo jest kuku do obrobienia.
Dzieci równo lecz z ledwo utrzymywanym w ryzach zapałem ruszyły w stronę schowka na narzędzia. Każdy uczony w świecie Dyplo7 wie, że jeżeli jest coś co Dzieci Imperium kochają bardziej niż skandowanie, to są to agrikultura i mining. Sporty narodowe Kartaginy.
xfire: cheos01 Helped: 4 times Age: 44 Joined: 04 Mar 2007 Posts: 6959 Piwa: 53/122
Posted: 2011-12-08, 10:32
Bodek wrote:
Wędrowali wzdłuż brzegu wielkiej rzeki i ta rzeka nagle na środku równiny po prostu znikała
Nie wpadała do jeziora ani do morza ani do innej rzeki tylko dosłownie rozpływała się powietrzu
Od razu wiedzieli że to nie może być przypadek, że to jest właśnie ten oczekiwany znak którego szukali
"Tak, to nie przypadek" - pomyślał Darek
_________________ Życie to bajka, tylko Dżina ciężko znaleźć.
xfire: ldeska Helped: 34 times Age: 42 Joined: 29 Mar 2006 Posts: 23442 Piwa: 21/1 Location: Warszawa
Posted: 2011-12-08, 11:19
Zapiski Niepewnego
Surenot obudził się i spojrzał na umorusane twarze w około. Tego już było za wiele. Najpierw mnie zamrozili, potem zapomnieli odmrozić a teraz przenieśli do jakiegoś rezerwatu który nazywali "Światem Dyplo". Okazało się że po pięciuset latach nasza cywilizacja legła w gruzach. Rozmnażali się tylko ci co mieli problem z wypowiadaniem słów o więcej niż dwóch sylabach (a ci mądrzejsi to tylko "najpierw MBA a potem pomyślimy o dzieciach") i średni iloraz inteligencji wśród ludzi spadł drastycznie. Gdy ja, przeciętny człowiek z przełomu XX i XXI wieku pojawiłem się nagle pięć wieków później okazałem się tam geniuszem. Geniuszem wartym na tyle dużo że zmuszono mnie do przyjęcia przywództwa jednej z wiele grupek ludzi których osiedlono w nowym świecie: Świecie Dyplo7. Trochę mnie niepokoi ten numer "7" - ciekawe co się stało z poprzednimi sześcioma eksperymentami? No nic, nie ma wyjścia - trzeba się tu jakoś ustawić. Celem eksperymentu jest odbudowanie ludzkiej rasy - spowodowanie aby znów ludzie stawali się coraz mądrzejsi. Niestety musimy zaczynać wszystko od nowa - nie ma już na Ziemi ludzi znających technologiczne zdobycze naszej cywilizacji. Ludzie cofnęli się wręcz do poziomu z roku 4 tysiące przed naszą erą! Muszę zacząć od narysowania im patykiem koła na ziemi bo nawet tego konceptu nie łapią.
Z przeciętnego szeregowca stałem się ochotnikiem, przestępcą (brak kodu paskowego) potem geniuszem a w końcu Panem i Władcą mojego małego plemienia. Zapomniałem o swoim prawdziwym nazwisko Joe Bowers i od tej pory przyjąłem tytuł "Surenot" czyli Niepewny. Surenot Pierwszy bo mam zamiar dorobić się dynastii! Po pięciuset latach abstynencji myślę że nie zajmie to dużo czasu.
You cannot post new topics in this forum You cannot reply to topics in this forum You cannot edit your posts in this forum You cannot delete your posts in this forum You cannot vote in polls in this forum Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum